Dariusz Łomowski: Jeden świadomy konsument groźniejszy niż stu inspektorów | Co do zasady

Przejdź do treści
Zamów newsletter
Formularz zapisu na newsletter Co do zasady

Dariusz Łomowski: Jeden świadomy konsument groźniejszy niż stu inspektorów

Dariusz ŁomowskiPortal Procesowy: Ile powinno być masła w maśle?

Dariusz Łomowski: Zdecydowanie sto procent! W tych stu procentach powinno być 80-90 proc. tłuszczu mlecznego (przy czym „mleko” w przepisach unijnych oznacza mleko krowie), do 16 proc. wody i do 2 proc. tzw. suchej masy beztłuszczowej. Przepisy unijne są tu nieubłagane.
Masło jest zresztą jednym z najczęściej fałszowanych produktów żywnościowych, choć ostatnim „trendem” jest także fałszowanie serów. Niedawno w dużej sieci handlowej wykryliśmy całą serię zafałszowanego sera, który w ponad 90 proc. składał się z olejów roślinnych (przy czym ser – podobnie jak i masło – zgodnie z przepisami unijnymi można wytwarzać tylko z mleka). W tym przypadku trudno było nawet mówić o zafałszowaniu sera – raczej o zafałszowaniu tłuszczu roślinnego tłuszczem mlecznym.
Najczęstszą przyczyną fałszowania jest niestety chciwość przedsiębiorców. Droższe półprodukty są zastępowane tańszymi i w ten sposób rosną zyski takich nieuczciwych podmiotów. Masło jest najczęściej fałszowane olejami roślinnymi, np. tanim olejem palmowym. Trafiają się parówki z cielęciną, w których wykazie składników cielęcina jest wymieniona dopiero za konserwantami, co oznacza, że jest jej mniej niż glutaminianu sodu.
Przepisy są tymczasem jednoznaczne. Przy produkcji i sprzedaży żywności należy przestrzegać określonych zasad, które w przypadku mleka czy produktów mlecznych zostały uregulowane – co do zasady – w przepisach unijnych, a w przypadku miodu, powideł czy dżemów – w przepisach krajowych.
Rozumiem, że jeśli te zasady nie są przestrzegane, wkracza Inspekcja Handlowa.
Też. Podział kompetencyjny jest tu dość skomplikowany, gdyż w Polsce faktycznie istnieje pięć inspekcji urzędowej kontroli żywności. W przypadku jakości handlowej w grę wchodzą dwie inspekcje: Inspekcja Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych kontroluje producentów, a Inspekcja Handlowa ma kompetencje w handlu detalicznym, handlu hurtowym, w centrach dystrybucyjnych oraz w restauracjach, barach i zakładach gastronomicznych. Inspektorzy innych instytucji chodzą więc do sklepów, a innych do producentów, ale wszyscy oni mogą nałożyć kary do 10 proc. ubiegłorocznego przychodu przedsiębiorcy, jeśli zetkną się z przypadkiem zafałszowania żywności.
Oczywiście producent zafałszowanego masła ma zwykle znacznie większy przychód niż osiedlowy sklepik, który to masło sprzedaje, stąd kary nakładane przez Inspekcję Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych mogą być z reguły zdecydowanie wyższe niż kary nakładane przez Inspekcję Handlową.
Co ważne, zgodnie z obowiązującym obecnie prawem, wszystkie ogniwa łańcucha – od producenta, przez dystrybutora, po sprzedawcę detalicznego – muszą przestrzegać dokładnie tych samych przepisów. Detalista zwykle się broni, mówiąc, że nie miał żadnego wpływu na to, co wyprodukował producent. To oczywiście jest prawda, ale to nie zmienia faktu, że detalista handlował towarem, którym handlować nie wolno, a z tego tytułu także ponosi się odpowiedzialność. Trochę jest to podobne jak w prawie karnym, w którym odpowiada i złodziej, i paser. Tak samo w prawie żywnościowym odpowiada i ten, kto wyprodukował, i ten, kto oferował do sprzedaży wyrób niezgodny z przepisami.
Sprzedawca detaliczny może być rozgoryczony, że ukarany został on, a nie producent. Czy ukaranie detalisty pociągnie za sobą nałożenie kary na producenta?
Jak już wspomniałem wcześniej, odpowiedzialni są przedsiębiorcy w całym łańcuchu obrotu, więc odpowiedzialności się nie uniknie. Ukaranie detalisty ma ten walor, że detalista jest najbliżej konsumenta i wyeliminowanie z obrotu niezgodnego z prawem wyrobu powoduje natychmiastowy, pozytywny dla niego skutek. Nasza kontrola ma na celu przerwanie nielegalnego procederu w ostatnim momencie. To jest już ostatni dzwonek, bo proceder ten kończy się właśnie w sklepie. Oczywiście o wynikach naszych kontroli informujemy Inspekcję Jakości Handlowej. Inspekcja Handlowa eliminuje nieprawidłowości u ujścia, a Inspekcja Jakości Handlowej – u źródła, cel zaś zostaje osiągnięty.
Jeżeli odetniemy z jednej strony ujście, a z drugiej strony źródło, to nieuczciwa praktyka zostanie wyeliminowana. Zwróćmy uwagę, że jeśli my nałożymy karę na detalistę, to ten, dysponując prawem regresu wobec swojego dostawcy, będzie mógł od niego dochodzić nie tylko pokrycia kosztów kary, ale również zapłaty odszkodowania. W handlu jest oczywiście bardzo wielu pośredników, ale ten regres będzie szedł coraz wyżej, aż w końcu dotrze do producenta. Producent również może być wówczas rozgoryczony, bo nie dość, że płaci karę nałożoną przez Inspekcję Jakości Handlowej, to jeszcze musi płacić odszkodowania swoim odbiorcom. No ale jeżeli będzie wprowadzał produkty zgodne z przepisami, to nie będzie mógł narzekać, że zarówno organy publiczne, jak i jego kontrahenci domagają się respektowania prawa.
A jak inicjowana jest taka kontrola? Inspektorzy sprawdzają wyrywkowo czy otrzymują sygnały z rynku, od konsumentów, od konkurencji?
Naturalnie uzyskujemy sygnały z rynku. Mogą one płynąć albo od samych konsumentów, którzy są bardzo dobrym źródłem informacji, albo od samych przedsiębiorców. Bo oczywiście przedsiębiorcy, którzy przestrzegają przepisów i w związku z tym ponoszą wyższe koszty, wcale nie podoba się to, że jego konkurent wprowadza tańsze „podróbki”.
Z drugiej strony staramy się raz w roku zrobić przegląd koszyka przeciętnego konsumenta, czyli sprofilować kontrole na artykuły najczęściej kupowane: masło, przetwory mleczne, wędliny, pieczywo, koncentraty spożywcze, mrożonki, napoje. Staramy się, aby każdy segment rynku żywnościowego został przez nas raz w roku skontrolowany.
Niektóre kontrole prowadzimy przez cały rok. Mamy świadomość, że pewne naruszenia są na tyle zyskowne z punktu widzenia nieuczciwych przedsiębiorców, że warto jest prowadzić kontrole w ciągu całego roku. Przykładem z ostatniego czasu są kontrole masła. Czasem zajmujemy się szczególną kategorią wyrobów, np. wyrobami marki własnej albo luksusowymi, z tak zwanej wyższej półki cenowej. Niezależnie od asortymentu dokonujemy wówczas całościowej oceny określonego rodzaju dostępnych na rynku wyrobów.
Oczywiście wszystkich wyrobów nie da się skontrolować, bo rynek artykułów rolno-spożywczych jest po pierwsze bardzo chłonny, po drugie są to dobra szybko zbywalne, a po trzecie – bardzo powszechne. Bardzo ważna jest szybka reakcja. Producent zawsze będzie się bronił, że produkt zmienił właściwości, bo po zakupie nie był na przykład przechowywany w lodówce, a poza tym data przydatności do spożycia już minęła, ale w niektórych przypadkach, np. zafałszowania masła tłuszczami roślinnymi, wykrycie zafałszowania jest możliwe nawet po upływie terminu trwałości, bo tłuszczu roślinnego w tym produkcie nie ubędzie przez sam fakt, że produkt stał się już niezdatny do jedzenia.
Jaką najwyższą karę nałożyła w tym roku Inspekcja Handlowa?
Najwyższe kary w tym roku były rzędu 60-100 tys. złotych. Jedna z wyższych kar dotyczyła wspomnianego już zafałszowania sera.
Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że w wielu przypadkach mamy do czynienia z niewielkimi przedsiębiorcami, którzy nie mieli żadnego wpływu na zafałszowanie. Karane jest jednak wprowadzenie zafałszowanego produktu do obrotu, a sprowadzać towar należy z zaufanych źródeł, czyli od takich producentów, którzy nie fałszują żywności. Oczywiście sprzedawcy, jak już wspomniałem, przysługuje w takiej sytuacji regres do hurtowni czy do producenta.
Czasem chodząc po sklepach sam widzę, w których miejscach była kontrola Inspekcji Handlowej. Nie wiem np., czy wszyscy przedsiębiorcy handlujący wędlinami wiedzą, że przy każdej wędlinie sprzedawanej na wagę powinno być oznakowanie uwzględniające jej składniki. Jeżeli pojawia się takie oznakowanie, a wcześniej go nie było, wiem, że w tym miejscu byli już nasi inspektorzy. Czasem to oznakowanie jest napisane tak nieczytelnie, że należałoby mieć lupę, ale sam fakt, że się pojawiło, uważam za drobny sukces.
Niezależnie bowiem od wymierzanych kar najważniejsza jest świadomość konsumentów. Jeden wykształcony konsument – z punktu widzenia sprawności kontroli i szybkości reakcji – jest dla przedsiębiorcy bardziej niebezpieczny niż stu kontrolerów. Taką uważność warto w sobie wykształcić. Biorę produkt do ręki i odruchowo sprawdzam jego skład, termin ważności, a jeżeli produkt jest przeterminowany, żądam rozmowy z kierownikiem.
Co może zrobić przedsiębiorca, żeby się ustrzec przed nałożeniem kary?
Każda sprawa jest indywidualna i nie mogę dać rady dobrej na wszystko. Podstawą jest zaopatrywanie się w towar w zaufanym źródle. Duzi przedsiębiorcy, których na to stać (na przykład sieci handlowe), powinni raz na jakiś czas wziąć kostkę masła i dać ją do analizy, żeby sprawdzić, ile faktycznie jest tego „masła w maśle”.
Dobrze byłoby też nie mieszać w jednej ladzie chłodniczej miksów tłuszczowych z masłem. Oczywiście dopóki konsumenci będą kupować miksy tłuszczowe i margaryny, dopóty na rynku będzie miejsce i dla miksów, i dla margaryny, i dla masła. Niech ten wybór będzie jak największy, ale niech zakup będzie efektem świadomego wyboru, a nie pomyłki konsumenta, który kupił akurat nie to, co chciał, bo akurat „przez przypadek” wszystkie te wyroby leżały na jednej półce.
Ja wiem, że nie jest to wynik przypadku, ale technik marketingowych, i one – co do zasady – nie są zabronione, ale tu chodzi o uczciwość kupiecką. Oczywiście inspektor może w toku kontroli wydać zarządzenie porządkowo-organizacyjne, żeby sprzedawca wydzielił masło od miksów tłuszczowych, ale przedsiębiorca zawsze może powiedzieć, że to konsumenci wszystko pomieszali. Tymczasem jeżeli masło oddzieli się od miksów tłuszczowych np. jogurtami, to nic się nikomu nie pomyli – tego rodzaju działanie będzie zdecydowanie uczciwsze wobec konsumentów.
A czy przedsiębiorca może liczyć na złagodzenie kary?
Karę wymierza się, biorąc pod uwagę pięć ustawowych przesłanek: szkodliwość czynu, dotychczasową działalność przedsiębiorcy, jego obroty, zakres naruszenia i stopień zawinienia. Te same przesłanki uwzględnia się, rozważając możliwość złagodzenia kary.
Jeżeli chodzi o stopień szkodliwości, to w przypadku zafałszowania produktów spożywczych będzie on zawsze najwyższy, bo przynosi największą szkodę konsumentom. Są oczywiście przypadki, gdy się odstępuje od kary z uwagi na zasadę proporcjonalności – czyli jeśli proporcjonalne jest zastosowanie innych środków, wówczas nie ma powodu, aby wymierzać przedsiębiorcy karę. Jeżeli sprawa dotyczyła kilkunastu czy kilkudziesięciu kostek masła, a zafałszowanie było stosunkowo niewielkie, to faktycznie możemy się zastanawiać, czy doszło do istotnego naruszenia interesów konsumentów.
Drugim ustawowym kryterium jest dotychczasowa działalność przedsiębiorcy. Jeżeli przedsiębiorca był już raz karany, musi na siebie uważać.
Kolejnym kryterium są obroty przedsiębiorcy. Mikroprzedsiębiorca może liczyć na łagodniejsze traktowanie niż wielka sieć hipermarketów. Wielki może więcej, ale ma trudniej. Za to ma zwykle fundusze, które mógłby przeznaczyć na sprawnie działający system kontroli jakości. Jeżeli taki system istnieje, to nawet jeśli w konkretnym przypadku zawiedzie, zostanie to uwzględnione.
Jeżeli chodzi o stopień zawinienia, to będzie on najwyższy w przypadku dużej sieci handlowej, która wprowadza jakieś wyroby pod własną marką. Stopień zawinienia w przypadku drobnego podmiotu będzie oczywiście niższy.
Jeśli więc przedsiębiorca jest duży, to ma więcej narzędzi, ale też większą odpowiedzialność i mniejsze pole manewru. Natomiast z punktu widzenia drobnego przedsiębiorcy najważniejsze jest dołożenie należytej staranności. Mniejsi nie powinni się też bać tych dużych i pamiętać, że przysługuje im prawo regresu. W razie wymierzenia kary powinni domagać się jej zwrotu od tego, od kogo dany towar otrzymali. Wszyscy przedsiębiorcy – bez względu na swoje miejsce w łańcuchu – mają obowiązek przestrzegać prawa żywnościowego. Stąd też tak istotne jest objęcie kontrolą całej linii: od źródła do ujścia.
Na zakończenie mogę dodać, że złagodzenie kary jest swego rodzaju „nagrodą” dla tych przedsiębiorców, którym zdarzy się wprowadzić do obrotu wyrób nieodpowiadający jakości handlowej. Nie można zapomnieć, że zgodnie z prawem unijnym kary powinny być nie tylko proporcjonalne, ale także skuteczne i odstraszające. Łagodniejsze potraktowanie, szczególnie przedsiębiorców notorycznie łamiących prawo, nie sprawi, że kontrole będą skuteczne, a już na pewno nie odstraszy to innych od nieprzestrzegania przepisów. Pamiętajmy też, że zbytnia pobłażliwość to w efekcie faworyzowanie tych, którzy są na bakier z prawem. Stworzenie im łatwiejszych warunków konkurowania na rynku jest nie fair wobec wszystkich tych przedsiębiorców, którzy działają rzetelnie.
Rozmowa przeprowadzona po III Okrągłym Stole Żywnościowym zorganizowanym przez Zespół Life Science i Postępowań Regulacyjnych kancelarii Wardyński i Wspólnicy.
Rozmawiała Justyna Zandberg-Malec