Dowody na wyrost
Reguły postępowania cywilnego, zarówno te obowiązujące obecnie, jak i występujące w dawnym postępowaniu gospodarczym, wymagają od stron oferowania wszystkich dowodów już na samym początku postępowania. Celem takiej regulacji miało być usprawnienie postępowania. Czy ten cel został osiągnięty?
Długotrwałość postępowań sądowych jest jeśli nie największym, to na pewno fundamentalnym problemem polskiego wymiaru sprawiedliwości (o szacunkowym czasie trwania różnych postępowań pisaliśmy w artykule Panie Mecenasie – ile to potrwa?). Powody takiego stanu rzeczy są złożone, ale można postawić tezę, że przyczyniają się do tego niekiedy również te regulacje, które w założeniu miały służyć właśnie przyspieszeniu procedury.
Mowa tu o nałożonym na strony obowiązku zgłaszania wszystkich znanych dowodów już na samym początku postępowania, zwykle w piśmie wszczynającym postępowanie i w odpowiedzi na nie. Obecnie obowiązek ten wynika z art. 207 Kodeksu postępowania cywilnego. W zamierzeniu ustawodawcy przepis ten miał przeciwdziałać składaniu wniosków dowodowych w schyłkowej fazie procesu i jego zbędnemu przedłużaniu.
Rzeczywistość procesowa jest jednak taka, że w obawie przed niedopuszczeniem dowodu jako zgłoszonego zbyt późno strony zasypują sąd wnioskami dowodowymi, które są w sprawie całkowicie zbędne. Często zresztą na etapie składania pisma strona nie potrafi jeszcze w pełni ocenić ich przydatności i dlatego formułuje je z ostrożności dużo szerzej, niż wymaga tego przedmiot sporu.
W każdej sprawie występuje przeważnie jedna zasadnicza kwestia sporna, której rozstrzygnięcie wcale nie wymaga prowadzenia postępowania dowodowego w szerokim zakresie. Dla przykładu, w większości spraw w ogóle nie ma potrzeby prowadzenia dowodów osobowych. Fakty istotne dla sprawy można z powodzeniem wykazać innymi dowodami, czy nawet samymi niezaprzeczonymi twierdzeniami. Tymczasem prawie we wszystkich postępowaniach przesłuchuje się świadków i strony, powodując już na starcie, w zależności od liczby tych osób i miejsca ich zamieszkania, przedłużenie procesu o kilka lat, biorąc pod uwagę, że przeważnie na każdy kolejny termin rozprawy czeka się kilka miesięcy.
Im bardziej restrykcyjnie sądy będą interpretowały przepisy dotyczące możliwości powoływania nowych dowodów w toku postępowania, tym więcej wniosków dowodowych na wyrost będzie w pozwie i w odpowiedzi na pozew.
Sądy na ogół nie są w stanie na początku postępowania, a często nawet później, ocenić przydatności danego dowodu dla sprawy. Dlatego również działając „z ostrożności”, w obawie przed odmiennym zdaniem sądu odwoławczego, dopuszczają przeważnie wszystkie dowody zgłoszone w pierwszych pismach, niezależnie od ich znaczenia dla rozstrzygnięcia. Tymczasem doświadczony i obeznany ze sprawą sąd powinien bez trudu wyłowić sedno sprawy, skoncentrować się na nim, wyjaśnić to zagadnienie, które rzeczywiście jest sporne, a nie roztrząsać przez wiele lat wszystko to, co ma znaczenie nawet nie trzeciorzędne. Z łatwością powinien także umieć ustalić, czy dany dowód, zgłaszany w toku sprawy, rzeczywiście jest usprawiedliwiony przebiegiem postępowania, czy też strona zgłasza go dla zwłoki, w celu przedłużenia procesu, w obawie przed przegraną. Korzystanie z narzędzi ograniczających zgłaszanie dowodów w toku sprawy powinno być wobec tego elastyczne, adekwatne i nie może polegać na prostym oddalaniu wniosków pojawiających się dopiero w toku postępowania.
Długotrwałość postępowań sądowych nie służy nikomu. Nie bez racji wiele analiz wskazuje ją jako jedną z zasadniczych przeszkód dla rozwoju gospodarczego Polski. Sprawność władzy sądowniczej jest fundamentem sprawnego państwa. W prawie karnym szybkość i nieuchronność wymierzenia kary jest wskazywana jako najsilniejszy czynnik redukujący przestępczość. Również w postępowaniu cywilnym do tych elementów należałoby przywiązać największą wagę. Podmioty łamiące prawo cywilne mają w Polsce często niezasłużone poczucie bezkarności, licząc na to, że uprawniony nie skorzysta z ochrony sądowej, a jeśli nawet, to będzie musiał ponieść związane z tym często bardzo wysokie koszty, a na wyrok będzie czekał latami. Przewlekłość postępowania zachęca niestety do cywilnego bezprawia, co powoduje więcej spraw sądowych, wywołując efekt błędnego koła. Walka z problemem przewlekłości wymaga zatem na pewno intensywniejszych działań niż te dotąd podejmowane. Pierwszoplanowym zadaniem powinno być ustalenie rzeczywistych źródeł problemu. Jak wykazano, mogą być nimi nawet te rozwiązania, które miały przewlekłość eliminować.
dr Marcin Lemkowski, praktyka postępowań sądowych i arbitrażowych kancelarii Wardyński i Wspólnicy